Broczący śliną i metafizyką
no to pytam (bo koncert chyba już się skończył), jako wielki zazdrośnik- czy było jeszcze lepiej, niż można było się spodziewać?
Offline
Było fantastycznie! Dla mnie to był prawdziwy wehikuł czasu. Anthrax grający stare utwory (w dodatku z dawnym wokalistą), Megadeth grający cały "Rust In Peace", Slayer grający jak zwykle fenomenalnie. A Metallica? Na pewno świetny show. Tyle, że ja już całą energię wyładowałem wcześniej, więc nie potrafiłem dać się porwać ich występowi. No może z wyjątkiem samego końca gdy zagrali "Hit The Lights". Na przyszłość powinni pomyśleć, żeby Slayer nie musiał grać w pełnym słońcu. Wczoraj nie mogłem z siebie głosu wydobyć. Naprawdę było warto. I myślę, że nikt nie żałuje żadnej złotówki wydanej na ten koncert...
Ostatnio edytowany przez MAJOR (2010-06-18 16:22:58)
Offline
A dla mnie Metallica to jebane buce. Wsadzić reszcie kapel krótkie sety i granie w dzień, do tego brzmienie na pół gwizdka, a sobie dojebać 2 godziny młócki w nocy z fajerwerkami i super nagłośnienie = 100% pizdy. Chuj nie kapela, chuj im na grób.
Offline
Myślę, że tak naprawdę to wszystko zależy od tych wszystkich facetów w garniturkach a nie od członków kapel... Ale nie ma się co tym zajmować bo nie mamy na to żadnego wpływu. Zresztą nie oszukujmy się - na małych koncertach undergroundowych też są pewne zasady. A dobry zespół da radę nawet w pełnym słońcu i w krótkim czasie. Najlepiej pokazał to Anthrax, który zagrał na najgorszych warunkach a dał fantastyczny koncert. O Slayerze to w ogóle nie będę wspominał bo to oczywistość... A właśnie - tak dla uspokojenia:
http://www.youtube.com/watch?v=ZCrvsDsqZkw
Offline
Głupie, to najlepsze słowo określające Metallikę, Lars Urlich jest żałosnym perkusistą, wokalista Slayera wyśpiewuje głupoty, a większy czad niż deathmetalowe kapele grał bigband Franka Sinatry. Dwóch polskich rock'n'rollowców zwierza się nam w bardzo szczerym i wyjątkowym wywiadzie.
Offline